Prognoza dawała 5m/s w porywach 15m/s z wiatrem od wschodu przez południe do zachodu i tak było , może tylko siła wiatru była mniejsza w porywach.
Pierwszy start parę minut przed 12:00 gdy tylko wiatr wiał już z południa i z fajną siłą. Kilka kominów i ponad 400m nad start. Fajne godzinne latanie, jednak próba dobicia do Szpicaka zakończyła się zduszeniem i w efekcie lądowaniem po czeskiej stronie.
Po mozolnym powrocie nie udało się już dłużej polatać. Kilka prób wejścia na ścianę po lewej przy mocnej zachodniej odchyłce zakończyła się niepowodzeniem.
Był jednak taki jeden który jak wyszedł nad las po lewej to latał do samego końca, a może jeszcze trochę dłużej niż nasz pobyt w Mieroszowie. Szok!
Chyba drugi start po powrocie to prawdziwa winda do nieba, jednak po chwili wszystkich posadziło.
Mimo wszystko bardzo fajny dzień po prawie 2 tygodniach przerwy w lataniu.