Cerna Hora - Jańskie Łaźnie - 20-07-2014

Wyjazd na Cerną Horę to był strzał w dziesiątkę, jedyne co można było zrobić lepiej to wyjechać wcześniej i prosto do Jańskich Łaźni zamiast do Jodłownika, byłoby taniej szybciej i wygodniej. Dobrą stroną tego rozwiązania było fajne towarzystwo i czeskie piwo. [a]Na miejscu sporym minusem okazało się położenie oficjalnego lądowiska, powrót na parking pod kolejkę na nogach z glejtem na plecach to raczej zabójstwo. Trzeba okazją pojechać po auto i wrócić po sprzęt na lądowisko. To jednak jedyny minus tego miejsca i z nawiązką jest rekompensowany przez super latanie w tym miejscu.

Wjazd wagonikami na górę ( 140 koron )  i łatwe, stosunkowo krótkie dojście na startowisko ( opłata za start dla osoby nie zrzeszonej w czeskim związku paralotniowym 120 koron za dzień, albo ponad 440 na rok ). Na starcie spora mieszcząca swobodnie dwa glajty platforma przykryta matami i dość łatwe warunki do startu. Mało niestety miejsca aby przygotować glajta i rozciągnąć linki. Dla mnie to był największy problem na starcie i musiałem się jeszcze poprawić na starcie.

Samo latanie super. Dolot do lądowiska raczej bezproblemowy. Po starcie lekki żagiel pozwala się w miarę łatwo dostać do noszeń termicznych i dalsze latanie to już kwestia doświadczenia o obeznania w terenie.

Pierwszy raz na Cernej Horze dał godzinę latania, które zakończyło się w miarę równo dla wszystkich wspólnym lądowaniem po zakończeniu żagla i termiki.

Na starcie mimo wszystko trochę kręciło i trzeba było powalczyć z ustabilizowaniem skrzydła, ale i tak mówili że wystartowałem na klapach, których ja jednak nie czułem i nie widziałem.

Na początku szło mi całkiem dobrze, ale w połowie czasu inni złapali komin który pozwolił wykręcić sufit, ja niestety nie załapałem się na taką windę, choć wcale nie skróciło to bardziej od innych mojego latania. Lądowanie z dużej wysokości małą spiralą, samo przyziemienie mogło być bardziej eleganckie.

Rada na kolejny wyjazd to na pewno przyjechać wcześniej.

powrót