Dzisiaj byłem bez serca do walki. Właściwie to nie bardzo chciało mi się jechać, a po głowie kołatały się jakieś lęki i czarne scenariusze. Gdyby nie wymiana zdań na wats’upie z Marcinem, to kto wie czy w ogóle bym pojechał. W końcu bez pośpiechu zapakowałem jakieś dodatkowe gadgety dla zwiększenia wagi ( gdzieś zgubiłem dobre 6 kg masy ) bo prognoza zapowiadała znowu mocne warunki i ruszyłem pomału na Mieroszów.
Faktycznie po drodze miejscami był solidny przeciąg, nawet w dolinie co rzadko się zdarza. Na miejscu było już parę osób i dobijały wciąż nowe. Wszyscy mało wylatani więc będzie tłok. Na starcie rześko, dobre 5m z lekką odchyłką z prawej, a czasami idealnie. Start nie był dla mnie idealny i parę razy przeciągnęło mnie po starcie. Skrzydło dalej mi się plącze i chyba najwyższy czas poćwiczyć groundhandlig ;)
Moja dzisiejsza strategia na Mieroszów była prosta, tutaj nie ma się co spieszyć, każdy zdąży oblecieć swojej anteny. Niestety moja pewność siebie mnie dzisiaj zgubiła. Cirrus mocno tłumił termikę, a silny wiatr okazało się był tylko na starcie i ginął z każdym metrem wysokości.
Okazał się, że dziś nie był problemem silny wiatr, tylko słabe i rzadkie noszenia, a na dodatek co jakiś czas wszystko jeszcze słabło. Z trudem zdobyta jako taka wysokość za chwilę topniała przy próbie przelecenia kolejnej mieroszowskiej dolinki i znowu trzeba było mozolnie grzebać się z parteru. Za pierwszym razem nawet nie zdołałem uratować się na startowisku i trzeba było startować ponownie. Generalnie bez serca do walki i zbyt niecierpliwy poległem lecąc na oparach w stronę startu za drugą amboną, czyli całkiem niedaleko parkingu.
Dobrze, że to już wiosna i dzisiaj naprawdę było już ja czuć w powietrzu. Było ciepło i słonecznie. Startowisko co chwilę oddawało kolejne noszenia i niezłe akwarium co chwilę to się podnosiło to opadało. Nawet jak już wyjeżdżałem z Mieroszowa kolejna faza podniosła niezły rój pilotów.
Brak dzisiaj serca do walki, kto to by pomyślał, że będę wyjeżdżał z Mieroszowa jak jeszcze latają i pewnie będą tak kręcić nad startem do 18:00. No tak, takie latanie już mnie tak nie ekscytuje. Po głowie ciągle chodzi kolejna 50 tka gdzieś przed siebie.