To niesamowite, ale coś nas trzymało ponad godzinę nad Małą Kopą. Jak to było można zobaczyć na filmie Zbyszka, który jak zwykle wzbudził nasz szacunek swoją produkcją.
To był całkowicie desperacki wyjazd na jakikolwiek zlot, bez żadnych większych oczekiwań i napinki na cokolwiek, poza wyjściem z domu, aby kolejny weekend z fatalną pogodą nie przetoczył się przed ekranem komputera.
Rano dodatkowo otworzyła się nadzieja na Dzika, na którego ciągnął Marcin, ale Kopa to Kopa, nawet zlot będzie lepszy niż taki żagielek jak dziś się zapowiadał na Dziku.