Tym razem z tyłu za fotelem pilota wiatrakowca. Zupełnie krajoznawczo po Mazurach Garbatych, krainie 1000-ca jezior.
Już prawie zapomniałem jak to jest lecieć wiatrakowcem, jaki to hałas i wibracje od wirnika, oraz jaka to szybkość w locie, którą czuć w otwartej kabinie. Sto km/h to typowa prędkość przelotowa chyba, że dodaje lub odejmuje silny wiatr. Termika trochę rzuca maszyną podczas lotu, ale nie aż tak jak nas swobodnych paralotniarzy.
Trochę dziwne to uczucie, że wszystko zależy od potężnego silnika za plecami i że pod ręką nie mam klamki od zapasu, ale można się przyzwyczaić, tym bardziej, że dookoła piękne mazurskie widoki, pełne jezior i pagórków, od których powstała nazwa "Mazury Garbate"
Może kiedyś spełni się moje marzenie i uda się tu polatać swobodnie na własnym sprzęcie. Kto wie, może za rok ?