Dwa loty, ostatni zakończony przed czasem, można było latać praktycznie do zmroku.
Pierwszy lot praktycznie tylko nad lądowiskiem. Przelot w lewo praktycznie dla mnie niemożliwy. Lądowanie wymuszone duszeniem, które w efekcie posadziło mnie blisko startu. Podczas lądowania wywrotka na protektor, niezbyt ładnie ;(
Ostatnie drzewo podniosło poziom tolerancji na wysokość :)
Uwaga! Podczas drugiego lotu wystartowałem z odpiętym kaskiem, który musiałem zapiąć w powietrzu.
Drugi lot z dwoma próbami przebicia się w stronę Szpicaka, ale niezbyt daleko. Poprzednie drzewo ograniczało jednak zdolność podjęcia ryzyka. Silniejsza była chęć utrzymania się w powietrzu niż zrobienia odległości. Momentami trochę szarpało, a siła wiatru cofała nad lad nawet na 1/2 beli. Latanie praktycznie cały czas z nogą na belce i wyciskanie na 1/3
Lądowanie dynamiczną spiralą, na zbyt małej wysokości. Wyjście ze spirali, wejściem w przeciw-zakręt i podejście końcowe do lądowania.