Tego dnia na Cerną nie było wielu chętnych i to już dawało trochę do myślenia. Na miejscu były już dwa czeskie tandemy i dodatkowo oprócz na 2 pilotów. Na starcie siedziało jeszcze czterech czeskich pilotów, którzy wyraźnie czekali na lepsze warunki. Mocny wiatr wyraźnie nie przeszkadzał lotniarzom ( dwie lub trzy lotnie w powietrzu ) i szybowcom, które latały całkiem wysoko, myślę że nawet do 3 tyś.
My nie mieliśmy zbyt wiele czasu tego dnia więc nie mogliśmy czekać na poprawę warunków, czyli gównie na zmniejszenie się siły wiatru. Po oszpejeniu raczej bezproblemowo wystartowaliśmy, ale silny wiatr i termika nie dawała spokoju co najmniej do 1500 m, a od 2000 było już całkiem spokojnie. Jednak główny problem, czyli mocny wiatr nie dawał wielu możliwości. do przodu na 3/4 speeda było momentami 5 km/h do przodu. Kręcenie mocno pochylonych kominów spychało mocno i szybko w stronę Śnieżki.
To właśnie drugi słaby komin wpędził mnie w kłopoty. Przyrost wysokości w stosunku do utraty odległości od przedpola był tak mały, że po zgubieniu noszenia okazało się, że przedpole jest już nie osiągalne. Dodatkowo mocne duszenie spowodowało, że szybko znalazłem się poniżej grani otaczających dolinę, po lewej stronie od startu na Cernej Horze.
Silny wiatr, a właściwie przeciąg jaki się zrobił w dolinie, z jednej strony nie pozwalał mi się przebić do przodu i dodatkowo dusił od ziemi, ale z drugiej strony dawał w miarę stabilne warunki i raczej niewielkie turbulencje.
Na decyzje nie było dużo czasu. Do wyboru była droga wijąca się na dnie doliny, wyrąb na zboczu po prawej i pastwisko z końmi po lewej, na którym dodatkowo ktoś się kręcił i mógł zaoferować pomoc. Wąska droga pełna kabli i słupów, oraz wyrąb z masą pni i ściętych drzew, nie dawały wiele nadziei na bezpieczne lądowanie, zatem w grę wchodziło tylko pastwisko i jedno podejście.
Ponieważ pastwisko zostało już lekko za plecami, wystarczyła jedna zwitka aby podejść do lądowania. Na wstecznym duszenie jeszcze się zwiększyło, a gdy obróciłem się znowu pod wiatr znowu stanąłem prawie w miejscu, co znacznie ułatwiło przyziemienie. Moje obawy oprócz turbulencji, które w każdej chwili mogły mnie poskładać, zwiększały jeszcze jeszcze dwa wysokie świerki , za którymi musiałem lądować. Nie było opcji aby nie dawały silnego rotora po zawietrznej.
Szczęście tego dnia było jednak po mojej stronie i udało się usiąść bez żadnych strat, ale z nowym mocno wyrytym w pamięci doświadczeniem.
Cerna Hora pokazała mi nowe nieznane jeszcze oblicze, groźne ale już nie mogę się doczekać, aby wrócić tam ponownie. To chyba najlepsze, albo jedno z najlepszych miejsc w Karkonoszach do latania i do odbicia się na przelot. Z każdym lataniem w tym miejscu uczy czegoś nowego i daje wiele niesamowitych wrażeń, a często i sporo emocji.